Najwyraźniej tak. Chyba nie ma sensu zastanawiać się za dużo. Myślę że pozwolę mojej głowie odpocząć trochę.

Ciekawe czy ktoś to czyta tak w ogóle. Bo czego bym nie napisała niezmiennie jest cicho

Mam serce na dłoni i duszę na ramieniu. Jestem chłodna i spokojna. Niezakłócona tafla jeziora. Mam wielkie-małe plany do zrealizowania i dążę do tego. Znam kierunek drogi, którą idę. To są pozytywy w moim życiu.

Negatywu nie widać. Nie chcę szukać i zostawiam to jak mogę. Zamierzam być tą lepszą wersją. Zła chowa się bardzo głęboko.


Robi się zimno na tej wyspie. Prawda jest taka, że byliśmy trochę zbyt młodzi i zbyt głupi.
A teraz będę szukać ciebie. Albo kogoś takiego jak ty.

Island blues

Potrzebuję przestrzeni. Dobrego, ciepłego miejsca. Odrobiny światła- we mnie, bo całe otoczenie w swej surowej zieleni i ciemnym złocie nie potrzebuje dodatków.

Wszędzie dookoła magia. Zamykam oczy i widzę granatowe, ciemne niebo. Czarny horyzont przechodzący wszelkimi odcieniami granatu w białe zakończenia oświetlone światłem księżyca. I płaską, zimną plażę.
Nie sądziłam, że tego nie miałam. Tej chwili ciszy. Dobrej ciemności, bez strachu.
Zastanowienia. Za czym gonię? Kogo wciąż szukam? I, przede wszystkim, przed czym uciekam?


Atmosfera tego miejsca wpływa na mnie pośrednio destrukcyjnie. Jest we mnie cisza i bardzo, bardzo głośno krzyczy. Słyszysz?

Przyszedł ten moment, w którym jest mi tak dziwnie niebiesko. Mogłabym przytulić się nawet do jeża, ale nie sądzę, żeby z jego strony chęć była taka sama.
U innych kandydatów do przytulenia wciąż widzę i słyszę coś, co nie pozwala mi poprosić o to, o czym marzę. A marzę o cieple, które mnie naładuje i naprawi. O kimś, kto zrobi to bezinteresownie, a nie tak żebym poczuła, że muszę coś zrobić żeby było dobrze.
Póki co zewsząd trafiają do mnie tylko smutki, złości i brak życzliwości. I rośnie we mnie jeszcze większy brak poczucia własnej wartości. I tona wątpliwości co do mojego znaczenia, tego, jak jestem odbierana, tego co mówię i myślę.
Ratunku pomocy brakuje mi pewności i dobrych emocji jak witamin

Chcę magii. Szczególnie jesienią chcę motyli, uśmiechu i pewności. Tymczasem balansuję na linie pomiędzy tym a sobą samą. Śni mi się moje życie i nie ma w nim w ogóle słońca. Budzę się i znowu jestem maszyną, bez uczuć potrzeb i zmartwień. Potem przychodzą wątpliwości. Co mam? Na stałe nie mam nic oprócz siebie. Jak więc dbam o siebie? Poświęcam i dostosowuję. I rzucam się i wiję i płaczę i wyję. A potem siedzę pusta tak jak teraz. I szukam odpowiedzi w tym co umila czas.

W panice łapię wszystkie chwile. Każda z nich jest ostatnia, najważniejsza i niezmiernie potrzebna, choć gdybym miała powiedzieć co robiłam przez ostatni czas, to nie potrafię. Nie jestem w stanie zrozumieć o co chodzi. Gonię za czymś, nie wiem co mi chodzi po głowie i szaleję pod toną smutnych wspomnień i rzeczy do wzięcia.

Proszę tylko o trochę czasu. daj mi mój miesiąc, a kto wie, może będę szczęśliwsza niż teraz?

Podaj mi rękę i nie puszczaj proszę

Niech przejdą wszystkie burze. Chcę zapamiętać te momenty, w których jestem w stanie przekazać moje szczęście innym.

Mówi się na to- wyborny humor. Miewam taki.

Jest mi tak dobrze tutaj, na moim miejscu, gdzie czas nieubłaganie przepływa wraz ze zmieniającą się wciąż rzeką. Nie umiem wyobrazić sobie przyszłości. Widzę siebie siedzącą tutaj, wokół mnie drzewa, przedszkole i rzeka. Zmienia się tylko moment w którym siedzę. Poruszam kalejdoskop i nagle jest śnieg i cisza. Mija chwila i już przy wietrznej pogodzie patrzę na maleńkie rozkwitające pączki. Wszystko to jednak moment, bo później jest już gorąco i deszczowo na zmianę. Opieram się o drzwi i wdycham nocne ciężkie powietrze. A to wszystko nic, kiedy przychodzi królowa i daje mi chwilę wytchnienia w ciemnym złocie i rdzy.

Naprawdę jest mi tu dobrze. Przyzwyczaiłam się do twarzy, miejsc, wspomnień. Nie chcę się z nimi rozstawać. Nie chcę rozstawać się z wami.
Nikodem tak smutno płakał wczoraj. Myślałam że sama się rozpłaczę, Zizi.

Jeszcze chwila, jeszcze moment
Tyle na to czekałam, a okazuje się że bardzo trudno mi się rozstać

Cały ten dżez mnie nie uratuje przed falą kolejnych wątpliwości. Z pewnością nie odwiedzie mnie od popełniania błędów, których przyprawiającą o zawrót głowy ilość dostrzegam ostatnio.
Odrobina przywiezionej magii nic nie zmieniła. Wydaje mi się, że nie przyjęła się w moim psychoorganizmie.

Wiem już przynajmniej czego będę szukać na nowej drodze życia.
Może duszy. Mózgu może



Może rozwiązania problemów

天国


Wysoko nade mną unosi się i mam wrażenie, że powoli upada. Trochę szaroniebiesko, bardziej jednak ciemno i dziwnie. Wydaje mi się, że nasiąkłam tym każdym porem mojej skóry. Parzę się i nie reaguję na to wcale. Mogę dowieść swojej porcelanowej strukturze. W końcu po upadku potłukłam się cała, czyż nie tak było?
Sklejam się sama. Nie umiem usiąść wygodnie i czekać aż ktoś polepi i zlepi, choć tak wiele starań widzę. Przecież to ja lepię. Nie przyjmuję do zrozumienia, że tym razem nie mogę.

Ze swojej krainy wrócił mój stary dobry przyjaciel i przywiózł ze sobą trochę czarów.
Przenika cieniem pod moimi nogami.
To nieomylny znak, że będzie lepiej, nawet jeżeli teraz jestem bardzo nisko

Wszyscy tak uprzejmie zbieracie się i jesteście. Ja tu wiszę, nieco przysycham, ale wszystko to z możliwie największą radością. Zobaczcie jak radośnie dyndam. Nie widziałam niczego bardziej wesołego.

Co ma być, i tak będzie. Po co więc przedłużać nieprzyjemne chwile? Zastanawiam się ile jeszcze czasu minie, nim będę w stanie szczerze przyznać sama przed sobą, że nareszcie jest tak, jak chciałam żeby było. Dostrzegam też brak sensu w większości czynności, jakie podejmuję. Bo co tak naprawdę ma sens? Czy to, o czym rozmawiamy? Czy to, że pracujemy, wstajemy rano i kładziemy się spać w nocy? Czy może tylko to, że kochamy?

I czym jest miłość, tu i teraz? Jakie właściwie ma znaczenie, kiedy biegnie się wciąż przed siebie bez sekundy na to, aby móc usiąść, wejść do innego świata, uśmiechnąć się i zamyślić dla samego piękna tej wyjątkowej chwili?

Ja dla piękna mogę znosić wszystkie trudności. Szkoda tylko, że piękno wydają na chwile. Błysk- piękna twarz. Błysk- piękny element. Błysk - piękno samo w sobie. Jak to wszystko znaleźć dla siebie?
Egzystencjalne pytanie na ostatni czas- JAK?

Czasami jest satysfakcja. Czasem bezpieczeństwo.
Tańczę w ogniu z możliwie największym zacięciem
Wydaje mi się że oprócz kręcenia się wokół własnej osi nie potrafię wykonać żadnego ruchu
Muszę z tym wszystkim już skończyć, bo żaden taniec nie daje mi radości
A tym bardziej spokoju.

Nie mogę się prawidłowo uruchomić. Gubię się w ciągłym wirze pracy nie dla potrzeb, a dla samej czynności pracowania, oraz w niezliczonych połączeniach emocjonalno-fizycznych moich z innymi ludźmi. Jest ciężko, tym bardziej, że w grę wchodzą uczucia, których nigdy jakoś specjalnie nie dopuszczałam do świadomości w związku z czym jest mi trochę źle.

Wiem, że jestem swoją jedyną przeszkodą. Nikt z was nie stoi mi na drodze tak jak ja. Nikt też, choć bardzo chciałabym wierzyć w optymistyczną wersję, nikt nie jest w stanie obronić mnie przed samą sobą. Z resztą- lepiej dla was byłoby bronić się przede mną indywidualnie.

Dobrze byłoby znaleźć czas. Położyć się na pomoście, w słońcu, posłuchać szumiącej wody i lasu dookoła i przemyśleć całe swoje życie od nowa. Czas jest tu elementem kluczowym, potrzebuję go i tęsknię za nim, jednocześnie uciekając od znalezienia go, co zawsze zdarza się w przypadku spraw, na których mi zależy.

To jest ten rzadko spotykany czas, w którym nie jestem zdesperowana, w depresji, smutna, pusta ani nadmiernie szczęśliwa. Można rozmawiać ze mną normalnie. Można poprzebywać ze mną spokojnie.
Wiem, że obecny stan nie potrwa długo. Choćby ze względu na mój planowany mały cudzy koniec świata. Obawiam się trochę, że im dłużej go odwlekam, tym trudniej będzie mi zrealizować zamierzenia. W związku z tym trochę strachów i trochę w tym tej prawdziwej, żywej mnie. Rzadko się pokazuję w tak odkrytej postaci.


Co teraz? Wróciłam do siebie po dłuższej przerwie. Nie jestem ani pusta, ani zła i na pewno też nie nieszczęśliwa. Jestem nijaka. Myślę więc, że taka postawa oznacza mniejsze lub większe nagromadzenie szczęścia w życiu.
Z nadmiaru dobrobytu przybrałam na wadze.
Stwierdzam że jak na siebie jestem gruba i jakoś nie umiem zmusić się do jedzenia.
Więc dziś już nie jem.

Rany, dlaczego tak jest że im bardziej mi zależy tym głupsze myśli mam w głowie. I tym mniej bezpieczna się czuję. Tym większą skłonność do alkoholu mam, dla zabicia przerażenia i samotności które odczuwam.
Do wymiotów skłonność też zwiększona, szczególnie jak pomyślę o was, ludzie.

Nie wiem czy dobrze robię jeśli chodzi o wszystkie niesamowicie ciężkie decyzje do podjęcia. Chciałabym tylko żeby było już po wszystkim, bez potrzeby zastanawiania się nad całą toną rzeczy stanowiących o moim życiu.

Na chwilę zapomniałam jak to naprawdę wygląda. Że deliberuję między wami jak planeta na orbicie. Czy to co robię jest w porządku? Nie wiem, jestem za to przekonana, że gdybyście wiedzieli co robiłam z tym drugim, byłoby wam ciężko się pozbierać. Jeśli chodzi o mnie- i z jedną, i z drugą osobą łamię swoje zasady i przesuwam granice. I póki robię to z radością, jestem szczęśliwa. A teraz... Przychodzi mi do głowy, że w sumie, gdyby ktokolwiek wiedział o tym co robię, złapałby się za głowę. Ludzie im mniej wiedzą, tym lepiej śpią. I mocniej mnie kochają, to na pewno.
No ciekawe jak to wszystko teraz będzie wyglądało. Kończy się kolejny etap w życiu i po trochu kończymy się również my. Chylimy się ku upadkowi i to jest w całej romantycznej idei bardzo piękne. I zbliżają się wakacje koloru blond.

Archiwum