Przyszedł ten moment, w którym jest mi tak dziwnie niebiesko. Mogłabym przytulić się nawet do jeża, ale nie sądzę, żeby z jego strony chęć była taka sama.
U innych kandydatów do przytulenia wciąż widzę i słyszę coś, co nie pozwala mi poprosić o to, o czym marzę. A marzę o cieple, które mnie naładuje i naprawi. O kimś, kto zrobi to bezinteresownie, a nie tak żebym poczuła, że muszę coś zrobić żeby było dobrze.
Póki co zewsząd trafiają do mnie tylko smutki, złości i brak życzliwości. I rośnie we mnie jeszcze większy brak poczucia własnej wartości. I tona wątpliwości co do mojego znaczenia, tego, jak jestem odbierana, tego co mówię i myślę.
Ratunku pomocy brakuje mi pewności i dobrych emocji jak witamin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz