Kocham jesień. W szarym powietrzu oddycha mi się najłatwiej. Najłatwiej też się myśli.
Co z tego, że nie mam apetytu i mało się uśmiecham. Złote światło lampki i uzasadnione ogromne ilości złotej herbaty wynagradzają wszystko. Mój nowy szary sweter i reszta szaro-czarnych ubrań komponuje się świetnie z panującym klimatem.
Może się nie uśmiecham, może widzę wszędzie problemy, ale nawet dobrze mi. Dobrze jest postukać obcasikami na żółtawych liściach, dobrze tęsknić i oglądać słodkie bajki. Dobrze czytać, uczyć się i myśleć o odpowiedzialności i tym, co właściwie czyni mnie tym, kim jestem.
Dobrze widzieć innych szczęśliwych i czerpać z ich energii jak ze słońca, które tak rzadko się pojawia.
Dobrze wiedzieć, że nawet gdy się nie odzywam, jestem dla was ważna i wam potrzebna.
Czuję się tak zastraszająco spokojna, tutaj, w tym niebieskim kraju, pełnym niezrozumiałych zasad i dziwnych chwil. Nagle rozumiem, jak to jest mieć kogoś, z kim chce się być bez względu na okoliczności. Czuję wciąż że mam za mało czasu.
I nie myślę za dużo o przeszłości.

Wygląda na to, że leki mi pomagają. Statystycznie rzecz biorąc, częściej jestem szczęśliwa (!) niż przygnębiona. To bardzo niecodzienne, nieco przerażające uczucie - szczęście. Nie panikuję. Staram się nim cieszyć.

No i jestem tu. Schudłam, trochę pociemniałam, trochę się stęskniłam. Ale powinniście wiedzieć, że

Jest mi dobrze.
Naprawdę.


przyszedł czas,  w którym nie tyle nie chcę, co nie mogę zostać sama. bądźcie przy mnie i mówcie do mnie. przyjmę każde wsparcie które mogę dostać. o ile oczywiście będzie wsparciem.

Trochę strach

To prawda co mówią: gdy jest się szczęśliwym nie ma sensu wywnętrzać się wypisując różne głupoty w pamiętnikach. A co gdy jest się bardzo nieszczęśliwym z samym sobą?
Myślę, że to samo.
Najlepiej chyba pisze się gdy jest nijako, pusto, albo dzieje się tak dużo, że nie da się tego ogarnąć bez wypisania punkt po punkcie o co właściwie chodzi. Jak teraz jest? Sama nie wiem. Trochę strach pisać o tych niezrozumiałych a jednocześnie wypełniających nieprzejednaną pewnością sprawach w głowie.

I o co właściwie chodzi? Czy o wieczny nieprzerwany ciąg pytań i wątpliwości dotyczących życia i bycia w ogóle? O zastanawianie się, czy kiedykolwiek będę wystarczająco dobra dla siebie i innych? Albo czy znajdę kiedyś dziedzinę, w której będę dobra a wykonywanie pracy będzie sprawiać mi przyjemność, dla której warto ponosić wszelkie koszty? Tyle mam przykładów ludzi na swoim miejscu, czy gdzieś jest moje? Jeśli jest, kiedy je znajdę? A może przegapiłam już swój czas i poznałam wszystko, co było mi dane, nie potrafiłam jednak tego zatrzymać ani docenić?
Może te chwile - te rzadkie, bardzo krótkie i przemijające - uważane przeze mnie za najcenniejsze są jedynymi, jakie przyszło mi poznać? Czy jestem już wystarczająco wartościowym człowiekiem? Mam bardzo dużo, czy zasługuję na tyle dobrego? Mam wrażenie że to zbyt wiele i wcale mi się to nie należy.
Oczywiście w przekonaniu o tym że na nic nie zasługuję nie próbuję zrobić niczego żeby w swoim mniemaniu zasłużyć. Czy tak powinno być?
Więc jeszcze raz - o co mi w ogóle chodzi? Czy to normalne - to wszystko, co się ze mną dzieje ostatnio?


Tyle (i więcej) we mnie pytań i znikąd odpowiedzi. Jestem zmieszana. Zewsząd słyszę same dobre słowa, ale nie budują mnie, bo mam wrażenie że to wynik niewłaściwego spojrzenia. To, jaka jestem naprawdę i to, co mnie zjada od wewnątrz, na zewnątrz nie wychodzi. Nie chcę siebie takiej. Nie pierwszy raz zaczynam myśleć, że nie chcę siebie wcale.

#setmyspiritfree
tylko spokojnie. nie można dać się ponieść. nie można się unieść i odlecieć wysoko, do krainy w której wszystko jest moralne, zdrowe i odpowiednie. ma być moralnie tutaj, wśród cieni, z jasnością dookoła. (z jasnością we wszystkich, tylko nie we mnie)

co mi po snach, jeśli nie pozwolę żeby były prawdziwe
co mi po prawdzie, którą mało kto zna
w sumie, ja znam
ale spokojnie
to tylko ja
Wygląda na to, że jeśli daje się szansę czemuś, o czym się myślało, że jest już stracone, wszystko układa się w spójną całość. Nie jest stracone. Jest błyskiem w oku i skrywanym uśmiechem.
I nagle wiem, że nie potrzebna mi cała mądrość świata. To, co mam przed sobą daje mi spokój i pewność jaka mi się jeszcze nie śniła. Mogę tylko uśmiechać się i dziwić się, jak to możliwe.