Odczekałam chwilę i mi przeszło.
Muszę przyznać, że zanim tak się stało, miałam nadzieję że tak dobrze będzie zawsze. Ale nie! Wychodzi na to, że nigdy nie może być za dobrze i generalnie lepiej, jeśli w naszym życiu nie dzieje się nic ekscytującego. Bo później nic nie zaskakuje. Nie ma "znienacka". Tylko rutyna i rutyna i rutyna i dobrze, że tylko ona.
Tymczasem ciemno i ponuro. Mam wrażenie że zamknęłam się znów w maleńkim światku pełnym chęci do samozagłady. Jednocześnie nie mam na nic ochoty. I nie boli nic. To dobrze...
Czy nie?
Nie mogę zaprzeczyć, że zawsze czegoś mi brakuje. Teraz: miłości i uwagi - takiej samej z mojej strony, trochę chęci i bezpieczeństwa. I już wiem, że do spełnienia marzeń nie dojdzie. Wszystkie je na zaś zepsuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz