Chcę magii. Szczególnie jesienią chcę motyli, uśmiechu i pewności. Tymczasem balansuję na linie pomiędzy tym a sobą samą. Śni mi się moje życie i nie ma w nim w ogóle słońca. Budzę się i znowu jestem maszyną, bez uczuć potrzeb i zmartwień.
Potem przychodzą wątpliwości. Co mam? Na stałe nie mam nic oprócz siebie. Jak więc dbam o siebie? Poświęcam i dostosowuję. I rzucam się i wiję i płaczę i wyję.
A potem siedzę pusta tak jak teraz. I szukam odpowiedzi w tym co umila czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz